Prof. dr hab. n. med. Tomasz Kukulski na co dzień jest związany z II Katedrą i Oddziałem Klinicznym Kardiologii w Szpitalu Specjalistycznym w Zabrzu, którą kieruje od roku, po zakończeniu 35 - letniej zawodowej pracy w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, z którym, jak podkreśla wciąż łączą go bardzo silne więzy.
Jest kardiologiem, jest naukowcem. - Moją pasją jest rozwiązywanie problemów moich pacjentów szczególnie w obszarze chorób serca i naczyń. Szczególnie zaś upodobałem sobie echokardiografię, metodą diagnostyczną, która na przestrzeni lat stała się podstawową metodą nie tylko diagnozującą choroby serca, ale także monitorującą efekty leczenia, w tym leczenia zabiegowego – wyjaśnia prof. Tomasz Kukulski. Echokardiografia to niezawodne i niezastąpione „szkiełko i oko” każdego kardiologa, bez którego trudno sobie wyobrazić współczesną diagnostykę niewydolności serca, wad zastawkowych serca, stanowiących obecnie główną przyczynę hospitalizacji pacjentów z chorobami układu krążenia w Polsce i na świecie
Do działania najczęściej inspirują nas ludzie
- Tak też było w moim wypadku, gdyż na swojej drodze spotkałem dwóch wspaniałych żeglarzy – lekarzy śp. prof. Mariana Zembalę i kpt dr Jacka Wacławskiego.
Pasja prof. Kukulskiego podobnie jak większości żeglujących Polaków zaczęła się od rejsów mazurskich. Mazury w sezonie, który trwa zaledwie kilka miesięcy w roku, mają swój niepowtarzalny klimat. Jednak takiej ciszy i spokoju na szlakach oraz w stanicach żeglarskich jak w latach 90. ubiegłego wieku obecnie już nie doświadczymy.
- Po jednym z ostatnich rejsów mazurskich, na którym doszło do kolizji naszego jachtu z „grubym”, co w slangu żeglarskim oznacza największą na Mazurach jednostkę pływającą pod banderą żeglugi Mazurskiej, stwierdziłem, iż pływanie po Mazurach przestało być bezpieczne i relaksujące - opowiada prof. Kukulski. I dodaje: - Ten dyskomfort oraz właśnie potrzeba odkrywania nowych akwenów i poznawania świata, otwierania się na nowe doświadczenia, spowodowała że zapragnąłem wypłynąć na morze.
Był rok 2005. Prof. Zembala zorganizował swój pierwszy „Rejs dla serca”. Pomysł dotarcia na Europejski Kongres Kardiologiczny ESC w Sztokholmie nie samolotem czy promem , ale na pokładzie niedużego jachtu „ Bryza” z 10 - osobową załogą wydawał się profesorowi trochę szalony . Czas pokazał, że się myliłem . Szybko okazało się , ze można bezpiecznie i atrakcyjnie połączyć pasję do żeglowania z pasją do zdobywania wiedzy i promowania polskiej kardiologii- wspomina prof. .Kukulski Po sukcesie „Bryzy” zgłaszało się coraz więcej chętnych do udziału w kolejnych rejsach kongresowych. Stąd narodził się pomysł Prof. Zembali aby kolejne rejsy zorganizować na większych żaglowcach.
- W 2005 roku nie byłem jeszcze gotowy, aby wyruszyć na morze. Obawiałem się nie tylko choroby morskiej, ale tego czy poradzę sobie z obsługą pełnomorskiego jachtu – wspomina. Ale jak zauważa: - Dojrzałem do decyzji po 5 latach i w 2010 roku wracając z kolejnego kongresu ESC na pokładzie historycznego szkoleniowego żaglowca ZHP „Zawisza Czarny” odbyłem swój pierwszy rejs ze Sztokholmu do Gdyni, zaliczając przy okazji swój pierwszy sztorm oraz nocne wachty pod rozgwieżdżonym niebem Bałtyku.
Profesor Kukulski wspomina dość szybki proces adaptacji do trudnych warunków na morzu oraz iście spartańskich warunków na żaglowcu. Ku jego zaskoczeniu błędnik okazał się być zupełnie niewrażliwy na zakusy Neptuna. To był początek przygody prof. Kukulskiego z „prawdziwym” morskim pływaniem pod żaglami.
Kolejne inicjatywy prof. Zembali związane z organizacją rejsu na kongres ESC w Amsterdamie i Londynie nie mogą zostać niezauważone, tym bardziej że miały się odbyć na pokładzie naszego narodowego, flagowego żaglowca „Daru młodzieży”.
- To była wielka przygoda i nowe doświadczenie. Jako 90 - osobowa grupa kardiologów i kardiochirurgów nie pełniliśmy wacht, obsługę żaglowca w głównej mierze przejęli kadeci Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni, ale za to z zaangażowaniem wspomagaliśmy studentów w wachtach kuchennych oraz pracach porządkowych na pokładzie żaglowca – mówi prof. Kukulski.
Żeglowanie po morzach i oceanach to nie tylko udział w kongresach naukowych. To także rejsy służące aktywnej rekreacji, wypoczynkowi i odkrywaniu świata.
- Gdyby nie spektakularny ( okrzyknięty rejsem roku przez National Geographic) rejs grupy młodych żeglarzy ze Śląska w 2006 roku śladami Ammundsena w 100 - lecie jego słynnej wyprawy North passage, nie usłyszałbym pewnie o młodym kapitanie kardiologu dr Jacku Wacławskim. To jego pasja podróżnika i żeglarza rozbudziła we mnie głęboko skrywane marzenie o odkrywaniu nowych miejsc na ziemi i robieniu w życiu rzeczy nowych – wspomina profesor. - W towarzystwie dr Jacka Wacławskiego i grupy przyjaciół miałem okazję i przyjemność odkryć nowe, nieznane mi do tej pory akweny na Atlantyku i zwiedzić magiczne wyspy: Maderę, Gomerę , Teneryfę, archipelag Azorów oraz Fiordy Norweskie – wylicza prof. Kukulski.
Do najciekawszych wypraw zalicza rejs wokół Spitzbergenu, który przypadł w okresie polarnego lata. Wszystko co miało miejsce podczas tego rejsu było niepowtarzalne, inne niż podczas rejsów w ciepłych akwenach. Odkryciem niewątpliwie był fakt, iż żeglowanie na wodach dalekiej północy w czasie polarnego lata jest bezpieczne. A wynika to z możliwości żeglowania 24 h/dobę bez konieczności zawijania do portu w czasie polarnej nocy oraz małego ruchu turystycznego. Specyficzne dla dalekiej północy , dodające tajemniczej aury, jest także światło związane z położeniem słońca nisko nad horyzontem w czasie dnia polarnego. Niestety postępujące szybko ocieplenie zmienia krajobraz Spitzbergenu nie do poznania. Lodowce, które odwiedził z załogą przed laty można obecnie oglądać tylko na zdjęciach.
Z każdej wyprawy wraca bogatszy o nowe doświadczenia, w tym także kulinarne, jak choćby umiejętności wypieku chleba podczas rejsu na wodach Morza Arktycznego. Zapach i smak świeżego, jeszcze gorącego chleba, na pokładzie jachtu potrafi podnieść morale załogi nawet w najtrudniejszych momentach arktycznej wyprawy.
Żeglarstwo wymaga wysiłku i zaangażowania, wyjścia z własnej strefy komfortu, otwarcia się na wyzwania, pokonywania własnych słabości. Uczy odpowiedzialności za innych członków załogi, umiejętności szybkiego reagowania i podejmowania decyzji w zmieniających się warunkach. Uczy samodzielności, umiejętności pracy w zespole ale także pokory wobec żywiołu jakim jest morze. A więc jak widać żeglarstwo kształtuje cechy tak bardzo potrzebne lekarzowi w codziennej pracy z pacjentem, w tym pracy dyżurowej.
- Żeglarstwo daje mnóstwo satysfakcji, poprzez bliskie obcowanie z naturą, odkrywanie nowych miejsc , poznawanie interesujących ludzi. Każdy rejs jest inny, jest wielką przygodą, swego rodzaju inspiracją, , trochę ucieczką w nieznane. Z rejsu wracamy bogatsi o nowe doświadczenia , przyjaźnie . Morze jest potężnym żywiołem , który weryfikuje nasze dotychczasowe zachowania przyzwyczajenia i relacje z innymi. Najważniejsze, iż po wielu latach udaje mi się nadal powracać do żeglowania w gronie przyjaciół, z którymi łączą mnie nie tylko żywe wspomnienia z minionych rejsów ale przede wszystkim głębokie poczucie zaufania ,iż możemy na sobie zawsze polegać w trudnych momentach wyprawy – twierdzi prof. Kukulski.
Dane wysyłającego:
Patrycja Matusińska